sobota, 17 listopada 2012

4


Wybiegłam ze szpitala nie zważając na pielęgniarki, które kazały mi zostać, wrócić na salę, tak czy inaczej miałam za kilka godzin wychodzić, więc miałam gdzieś co do mnie mówiły, miałam gdzieś cokolwiek, co mówił ktoś do mnie, biegłam po prostu przed siebie. Szukałam w każdym zakamarku miasta Chaza i Carly, trafiłam nawet w miejsca, które wcześniej były mi obce. Tak czy inaczej, moje poszukiwania były marne, nigdzie nie znalazłam ani Chestera ani Carly, ni śladu, ni słuchu po nich, nic. Tak czas mi zleciał do 16. Załamałam się już kompletnie... Wróciłam do szpitala, spakowałam się i wyszłam przed drzwi szpitalne. Wyciągnęłam z kieszenie telefon i zadzwoniłam do koleżanki, by zapytać się czy mogę u niej przenocować.
- Cześć Sam, tu Emma.
- Siema, co jest?
- Pewnie wiedziałaś, że byłam w szpitalu?
- No tak, tak, jak się czujesz?
- Dobrze, własnie wypuścili mnie, ale jest problem. Mamy nie ma w domu i nie zostawiła mi kluczy do domu, a osoba u której powinnam przez ten czas przebywać... eee... wyjechała gdzieś. -odpowiedziałam koleżance, oczywiście kłamiąc. *taa, wyjechała...* - powiedziałam do siebie w myślach.
- I chciałabyś u mnie przenocować, tak?
- Do tego zmierzam.
- Sorki Em, ale nie, rodzina do mnie przyjechała i kompletnie nie ma miejsca w domu. Chciałabym Ci pomóc, ale sama widzisz jak jest... Co teraz zrobisz?
- Nie wiem... Dobra, jakoś sobie poradzę. Trzymaj się.
- Papa.
Super. Nie mam gdzie iść na noc. Jakoś nie przywykłam do spania na klatkach, na dworze czy czymś takim. Boże, i co ja mam zrobić... Cóż, przecież nie będę tak stać przed drzwiami od szpitala i się gapić. Wzięłam walizkę w rękę no i zaczęłam iść w miejsce, w które Chester uwielbia chodzić. Dużo mi opowiadał o różnych rzeczach, no i nie ukrył przede mną tego, że lubi te miejsce, że ma do niego sentyment. Podobno te miejsce przynosi mu ono szczęście. Mówił mi też, że z nikim tam nie chodzi i nikomu o tym nie mówi, więc ja byłam pierwsza, a musi mi naprawdę ufać, jeśli chodzi tam od 4 lat, a nadal nikt o tym miejscu nie wie. Po drodze zrobiło mi sie strasznie słabo, wiedziałam, że wpływ mają na to moje nerwy, stres i strach, które w tamtych chwilach towarzyszyły mi najbardziej. Usiadłam na najbliższej ławce, by odpocząć. Tak miło mi sie siedziało, że siedziałam chyba godzinę. Każdy, kto przechodził obok mnie był zabiegany, każdy gdzieś się spieszył, każdy miał jakiś cel w tym wszystkim. A ja? Ja siedziałam na ławce, jak pierwszy lepszy menel i zamartwiałam się wszystkim dookoła. Wsadziłam słuchawki w uszy i puściłam najsmutniejszą piosenkę jaką miałam na telefonie. Czułam jak po chwili łzy mi zaczęły się wpychać do oczu, a potem lądowały na moich policzkach zostawiając za sobą mokry, ciepły ślad. Było już ciemno, nikt nie widział, że płaczę, a nawet jeśli, to co? Mam prawo do łez, jak każdy inny, tym bardziej, że mam powód. Chwilę potem stanęła nade mną jakaś dziewczyna. Miała czarne włosy spięte w koka i długą grzywkę z niebieskim pasemkiem. Wyciągnęłam jedną słuchawkę z ucha i słuchałam co dziewczyna do mnie mówi.
- Cześć, mogę się dosiąść?
- Pewnie, siadaj.
Siedziałyśmy tak 5 min obok siebie nie odzywając sie ani słowem, gapiłam się w ozdobione gwiazdami niebo i wciąż zadręczałam się najgorszymi myślami o tym co mogło spotkać Chaza i Carly (chociaż nie ma co ukrywać, bardziej martwiłam się o Chestera), ciągle wyobrażałam sobie najczarniejsze sceny, co mogło się stać, jeju, wszystko było takie głupie. Nie umiałam myśleć pozytywnie, to było coś niemożliwego. Z czarnego kłębka myśli wyrwała mnie dziewczyna, siedząca obok mnie.
- Jestem Alex, a Ty?
- Emma, miło mi.
- Mi również. Masz piękne imię.
- Dziękuję.
- Co tu robisz o tak późnej godzinie?
- Nie mam się gdzie podziać na noc. Mama wyjechała i wraca za 10 dni, a osoba u której miałam przenocować ten czas gdzieś wyjechała, a ja wyszłam dziś dopiero ze szpitala i nie mam żadnych kluczy ani nic... - odpowiedziałam dziewczynie, moja wypowiedź była taka bez sensu... bez żadnych uczuć.
- Wiesz, mogłabyś u mnie zanocować. Tak, tak, wiem. Znamy się nawet niecałe 2 minuty, ale możesz mi zaufać i mam nadzieję, że ja Tobie również.
Nie byłam pewna czy to dobry pomysł spać u całkiem obcej osoby, wiedziałam, że nie będzie mądre, gdy sie zgodzę, ale gdzie ja się miałam podziać?
- Dobrze, mam nadzieję, że nie będę uciążliwa. - odpowiedziałam, lecz niepewnym głosem.
- Nie, nie, wszystko będzie w porządku. Chodź, pójdziemy już.
Rozmawiałam dużo z Alex po drodze, opowiedziałam jej o swojej sytuacji... Ona była w szoku., powiedziała, że podziwia mnie, za to, że to wszystko znoszę. Okazało się, że chodzimy do tej samej szkoły, a to dziwne, bo nigdy jej nie widziałam... Lecz nasza szkoła jest duża, więc może to jednak nic dziwnego, że nie mogłam sobie jej skojarzyć, w końcu po szkole chodzą tłumy uczniów.
Alex mieszka w domku jednorodzinnym razem z rodzicami i bratem Brad'em. Wyznaczyła mi pokój, w którym miałam spać, ona poszła o wszystkim poinformować rodziców, a ja się rozpakowywałam i powoli wszystko doprowadzałam do ładu, oczywiście chodzi mi o moje rzeczy... Bo z moją psychiką było coraz gorzej na każdą myśl o tym, że nie ma przy mnie Chaza, że nie wiem co z nim jest i co się z nim dzieje. To było straszne... Akurat gdy wszystko już sobie uporządkowałam w pokoju, Alex weszła i powiedziała, żebym przyszła na kolację, więc jak powiedziała, tak zrobiłam. Marzyłam by zjeść w końcu jakieś normalne jedzenie, w szpitalu dawali nam najtańsze ścierwo... Z drugiej strony, to dobrze, że w ogóle coś dawali jeść. Zasiadłam przy stole razem z rodziną Alex i ogarnęła mnie straszna niezręczność. Jej rodzice patrzyli się na mnie jak na ufo, a jej brat dokładnie mi się przyglądał. Jedynie Alex wolała zająć się jedzeniem niż oglądać mnie. Starałam się unikać kontaktu wzrokowego z kimkolwiek. Siedzieliśmy w strasznej ciszy, aż w końcu mama Alex się odezwała
- Piękna jesteś, jak masz na imię?
- Jestem Emma.
- Co za cudowne imię. Ile masz lat?
- 19.
Moje odpowiedzi były takie zwyczajne, krótkie i oschłe... Czułam, że robię złe wrażenie, ale co miałam więcej powiedzieć?
- O, to tak jak nasza Alex. Słyszałam o Twojej historii, Emma. Chciałam Ci powiedzieć, że jeśli chcesz możesz się u nas zatrzymać na dłuższy czas.
- Ale... - wtrącił się mąż mamy Alex.
- Żadnych 'ale' John. - powiedziała stanowczo mama Alex.
- Dziękuję bardzo, ale nie chce się narzucać. - powiedziałam speszona cała sytuacją.
- Em, widzę, że nie masz apetytu. Idź może do swojego pokoju, a ja zaraz do Ciebie przyjdę. - zaproponowała mama Alex.
Rzuciłam lekkim uśmiechem w stronę mamy Alex i udałam się do swojego pokoju. Jak tylko wyszłam z kuchni, tak od razu usłyszałam głośne rozmowy i między tysiącem słów, jakie wypowiadali, kilka razy przeplątało się moje imię. Po 5 minutach przyszła do mnie mama Alex, zaczęła się mnie wypytywać o dość osobiste i dziwne rzeczy... Nawet o rodziców, pytała sie czy mnie kochają. To było dziwne, nie zaprzeczam... Ale polubiłam mamę nowo poznanej dziewczyny. Rozmawiałam z jej mamą tak przez 3 godziny. Ta rozmowa mnie na prawdę podniosła na duchu. Mogłam powiedzieć o wszystkim komuś, wyrzucić z siebie pewien procent żalu, smutku, tęsknoty... Było mi lepiej, ale jeszcze nie było dobrze w 100%. Wiadomo. Brakowało mi Chaza.
Po rozmowie poszłam się położyć spać. Wierciłam się i wierciłam, aż w końcu o 4 nad ranem udało mi się zasnąć.
7 rano. Dzwonił budzik. No tak, muszę iść do szkoły. 3 godziny snu to chyba nieodpowiednia ilość snu, by być w stanie radzicć sobie w szkole, ale to nie było ważne. Nic nie było ważne. Ubrałam się w pierwsze lepsze ciuchy, zrobiłam koka, no i wyszłam. Na wyjściu z domu przywitał mnie deszcz, dzięki któremu widziałam tylko szarość. Po 15 minutach byłam w szkole. Każdy mnie witał radośnie, a ja tylko wysyłałam każdego fałszywe uśmiechy. Czemu fałszywe? Bo nie umiałam się szczerze uśmiechnąć, wtedy nie potrafiłam się nawet cieszyć. Lekcje mijały jakby latami, ciągnęły się w nieskończoność. Nikt nie zauważył, że coś mnie dręczy, a przecież do nikogo się nie odzywałam nawet. Wybiła 14:05 i ostatni dzwonek na dziś. Wyszłam ze szkoły, słuchawki w uszy i wracałam do domu Alex sama, bo dziewczyna ma lekcje godzinę dłużej. Ktoś nagle złapał mnie w talii przyciągnął do siebie, zakrył mocno ręką moje usta i wtedy juz prawie wszystko było dla mnie jasne.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


Nie sądzicie, że ten rozdział jakoś badziewnie mi wyszedł? Wenę mi odebrało jakoś wczoraj, no i wyszło, co wyszło. W następnym rozdziale planuję już akcję, także zapraszam. :)
Już dziś wieczorem zacznę pisać 5 rozdział, wiec być może będzie on jeszcze dziś, lub jutro rano.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz